
Nie ma jak 14 luty... Ech, ach, och - co za dzień, what a day:)
Z racji tego, że jest to jedno z moich ulubionych (jeśli nie najlepszych) wykonań z ery E=MC2, a tytuł tej piosenki, to Love Story, jaki dzień nie byłby najwłaściwszy niż Walentynki? Duh, jakby to Maryśka powiedziała;)
Krótka i akustyczna wersja Love Story
Czemu tak mało? Marzy mi się właśnie taki album Maryśki, a ja nawet za Love Story w wersji albumowej nie przepadam za bardzo! Wykonanie akustyczne jednak jest doskonałe.
Na Marginesie: Dla antyfanów - Mariah się skończyła i już nie potrafi śpiewać.
Na Marginesie: Dla antyfanów - Mariah się skończyła i już nie potrafi śpiewać.
Toż to słychać na pierwszy rzut oka, że wypalona...
OdpowiedzUsuńWypalona Mariah ma już ponoć 7 piosenek na nowy album. Tak wyznał The Dream w wywiadzie, który można znaleźć na youtube.
OdpowiedzUsuń^ To byłem ja, no oczywiście chodzi o mnie. 8)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie ubostwiam ta fote - z taka okladka kupilabym nawet marcowe porykiwania kocurow! Jest cudowna w kazdym pikselu (czy jak tam sie zwie to cos), subtelna, romanyczna, tajemnicza... Achhhh...
OdpowiedzUsuńNo dobra to o piosence chcialam napisac - podobnie jak Ty Wikus nie przepadam, za wersja albumowa, natomiast tego wykonania moglabym sluchac po 100 razy na dzien - wspaniale, jak z malej, jazzowej kafejki (jak to ladnie brzmi)! Jak to piszesz - Magia!!! ;D
Prawdziwe czary Mary Carey.
OdpowiedzUsuńNawet Admin się pojawił;)
OdpowiedzUsuńOrson - zdecydowanie wypalona:) Mary Carey Ty w to nie mieszaj;p
Crybaby - zdjęcie jest piękne, to fakt. W ogóle ta sesja była bardzo udana.
Na Marginesie: Ten fragment jest oczywiście z dużym przymrużeniem oka i na pewno nie odzwierciedla poglądów autorki wpisu:)