Dziś imię tej pani już raz padło w jednym z komentarzy, na blogu również wcześniej o niej wspominałam, chociażby w moim rankingu (wcześniej jeszcze inspired by Brown Sugar, propsy) - Kissey Asplund. Dwa dni temu ta szwedzka piosenkarka zamieściła zdjęcia z nowej sesji. Poniżej możecie sami ocenić ich jakość:


Świetna sesja, uwielbiam czarno-białe zdjęcia. Muzyka Kissey, bo ona jest tutaj najważniejsza, totalnie odstaje od wszelkich standardów muzycznych. Przyznaję, że jestem wielbicielem dobrej melodii i pewnej harmonii w muzyce, a u Kissey mi tego brak. Tym bardziej nie mam pojęcia jak mogłam tak mocno polubić jej debiutancki album Plethora!?! Brak harmonii, głos wtapia się w dźwięki, a sama konstrukcja piosenki jest kompletnie zakłócona. Pomimo wszystko, Kissey to objawienie tamtego roku i cieszę się, że miałam okazje poznać jej muzykę. Aha, to oczywiście moja własna opinia, bo nie po to zakładałam blog by kopiować odczucia innych, ale podpatrywać owszem można i trzeba - przecież artyści nie biorą się znikąd - ważne by jednak dodać coś od siebie i to staram się robić w każdej wiadomości.
Do przesłuchania, wspaniałe Phone Call:
A to mój drugi ulubiony utwór - Caos:
MySpace Kissey Asplund A ciekawy wywiad z piosenkarką znajdziecie pod tym LINKIEM.
Na Marginesie: Jutro pewnie będzie trochę gorzej z notatkami, znowu w drodze. A że będzie gorzej, a dziś już późno na komentarz a propos nowego teledysku Jamie auto-tune Foxxa - zapraszam pod TEN link do ocenienia Blame It.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz coś od siebie.