Ten wpis właściwie nie powinien się w ogóle tutaj pojawić. Byłam BARDZO sceptycznie nastawiona do tej grupy kobiet, czyli nowej grupy The-Dreama, Electrik Red. Dochodzę do wniosku, że to pewnie wina ich dość kontrowersyjnego (wypracowanego? wystylizowanego?) wizerunku scenicznego, który mnie natchymiastowo odstraszył i zniechęcił by słuchać ich debiutanckiego albumu How To Be A Lady, Volume 1. A jednak, wczoraj zachęcona też słowami innego słuchacza ER;) oraz faktem, iż najnowsze nagranie Mariah może brzmieć jak jeden z ich utworów, przełamałam się i posłuchałam ich albumu. Nie wiem czy to dlatego, że pogoda w końcu zlitowała się nade mną i mamy słoneczne klimaty w naszym kraju, ale płyta Electrik Red jest... zaskakująco dobra!! The-Dream i Tricky Stewart dali od siebie wszystko co najlepsze w postaci ciekawych produkcji i niezłych? tekstów (na pewno nie da się ich zapomnieć, ha!). Dla mnie Electrik Red to mieszanka wszystkiego co najlepsze z produkcji Timbo, Missy Elliott czy Kelis, a jeden z ich kawałków ma nawet jak dla mnie naleciałości Santigoldowe (P is for the Power). Na uwagę zasługują też ciekawe wokale i tak naprawdę jedno mnie dziwi w tym wszystkim. Zazywczaj takie grupy kobiece są dość monotonne, wszystko to samo i w tle zawsze jedna nuta, a tutaj, wręcz przeciwnie! Jest zadziornie, niekonwencjonalnie i tanecznie. Tak sobie pomyślałam wczoraj przy pierwszym przesłuchaniu, że tak właśnie powinna brzmieć najnowsza płyta Ciary, Fantasy Ride, którą też lubię, ale chyba właśnie było brak tej świeżości i mocniejszych bitów. Oczywiście Electrik Red, to muzyka wyjątkowo... masowa, ale w najlepszym tego słowa wydaniu. Czasem możemy trochę wyluzować i wyrzucić płyty Eryki, Jill czy Maxwella na bok, by naturalnie zrelaksować się lub potańczyć przy takim albumie.Jeśli chodzi o album, to dla mnie numerem jeden jest Freaky Freaky (ponoć tak ma brzmieć najnowszy utwór MC, choć możliwe, że to tylko plotki), który ma fantastyczny podkład muzyczny i wokale z najlepszych czasów Ciary czy też nagrań Kelis. Kocham refren w tym kawałku. Zabawny jest też Muah oraz So Good, na pewno melodie jak i dość bezczelne teksty dodają trochę pikanterii tym utworom. Drink In My Cup brzmi jak dawna Ciara z wokalem Kelis, a 9 to 5 jest seksowną piosenką, którą też trudno zapomnieć, tak samo jak leniwy brzmiący Devotion.
Grupe tworzą 4 kobiety: Kyndra, Lesley, Naomi oraz Sarah. Wcześniej tańczyły m.in. dla Ushera, Janet czy Mariah (pojawiały się też w ich klipach). Poniżej jeden z ich klipów, So Good:
Nie wiem czemu, ale bardzo mi się podobają. Wakacje, lato nadchodzi, więc może dlatego? Poniżej do przesłuchania mój Freaky Freaky:
All in all, Electrik Red nie są wielkim odkryciem muzyczny, ponieważ łączą wszystko to, co już wcześniej mogliśmy gdzieś usłyszeć. Jednak nie ma w tym nic złego, skoro potrafiły zrobić to w taki sposób by ich spokojnie posłuchać i dojść do wniosku, że to ma sens! Luźna muzyka na luźne wieczory i imprezowe wypady, ot co.
Radio Killa! Moja przygoda z tymi Paniami zaczęła się kilka miesięcy temu, kiedy to Drink In My Cup ujrzało światło dzienne. Kawałek uznałęm za przeciętny. Później wyszedł klip... który tylko potwierdził, że naprawdę nie warto poświęcać ER ani jednej chwili więcej. Po prsotu nie trawiłem tej grupy. Parę miesięcy później pojawił się kolejny singiel So Good. Pozytywny feedback na jednym z portali przekonał mnie, żeby sprawdzić ten utwór i tak od jak puściłem SG pierwszy raz, tak praktycznie leciał u mnie tego dnia w kółko. Piosenka niesamowicie mi się spodobała. Lekka, fajna, nic nadzwyczajnego, ale miała to COŚ w sobie. Ta właśnie piosenka przekonała mnie do zmiany zdania o ER. Od jakiegoś czasu możemy już posłuchać całęgo albumu, który moim skromnym zdaniem, jest jednym, jak nie najlepszym z płytek z gatunku female r&b ostatniego roku. Zaczynając od słodkiego Muah, poprzez urzekające Devotion, zadziorne Freaky Freaky, leniwe Bed Rest, czy seksowne 9 to 5, kończąc na wystrzałowym Kill Bill, ten album to jedna wielka przejażdżka rollercoasterem. Nigdy nie nudzi i przy każdym odsłuchaniu daje coś nowego. Co nie znaczy, że album jest dla każdego, bo dla jednego ta 'przejażdżka' ER jest frajdą, u drugiego może spowodować nudności. Ja, przekonałem się do tych kobitek, dałem szansę i absolutnie jej nie żałuję. Mam tylko nadzieje, że ER nie znikną ze sceny muzycznej za szybko i kiedyś światło dzienne ujrzy How To Be A Lady: Volume 2.
OdpowiedzUsuńPS Co dodatkowo mnie urzekło w ER to jest to, że po filmikach na youtube, dziewczyny naprawdę dobrze się bawią, robiąc to co robią. Są przy tym szczere, nie owijają w bawełne i mają dystans do samych siebie, czego często brakuje takim żeńskim grupom - PCD, anyone?
"Co nie znaczy, że album jest dla każdego, bo dla jednego ta 'przejażdżka' ER jest frajdą, u drugiego może spowodować nudności."
OdpowiedzUsuńI tu się zgadzam zdecydowanie:) Szkoda, że album nie odniósł zamierzonego? sukcesu...
"PCD, anyone?"
Heh, no tak, ja osobiście NIE WIEM, czemu one jeszcze istnieją jako grupa!?! Już bardziej by mnie interesowała Nicole samotnie, ale rozumie, że liczy się zysk, a tutaj by może miała problemy by solo coś osiągnąć, skoro jest tyle innych piosenkarek na scenie... Szkoda.