czwartek, 11 listopada 2010

Mariah, Mariah, Mariah!

Mariah, Mariah, Mariah... od dawna zmagam się z napisaniem pełnowartościowej notki o artystce, która ostatnio nie tylko wydała swój album, ale też poinformowała resztę świata o tym, iż spodziewa się dziecka. Plotki plotkami, ale NIEZMIERNIE mnie to cieszy, że w końcu i przyszedł czas na moją divę jeśli chodzi o macierzyństwo. Najważniejsze jednak dla mnie jest muzyczne dziecko, czyli najnowszy świąteczny album Merry Christmas II U, którego oficjalna premiera w Polsce już 12 listopada. 

Może pamiętacie mój umiarkowany sceptycyzm a propos wydania kolejnego świątecznego krążka, skoro w swoim dorobku ma się świąteczny album zaliczany do klasyków tego gatunku. Marzyłam o jazzie. I...

... posypuję głowę popiołem, skruszona wyznaję - jest jazzująco, jest świątecznie, jest uspokajająco, jest wokalnie na najwyższym poziomie, czyli jest po prostu... DOSKONALE. Zacznijmy może zatem od 1. singla, czyli skocznego Oh Santa! Poniżej teledysk:



Reżyserią zajął się Ethan Lader, co mnie cieszy, bo dostajemy w końcu dość zgrabny teledysk. Fakt, jest lekko monotonny, ale podoba mi się odwołanie do dawnych czasów, wystrój, kolorystyka i atmosfera. Uważam, że nie jest doskonale - ale porównując do innych teledysków od MC ostatnimi czasy - dostaliśmy naprawdę dobrze zrobiony klip. Oby tak dalej!

W ramach promocji albumu, pojawiły się również bardzo interesujące nagrania z przebiegu całego procesu przygotowań dot. tego krążka. Najbardziej podoba mi się fakt, iż studio nagraniowe, w którym nagrywała artystka zostało przystrojone świątecznymi gadżetami! W sumie, wcale się nie dziwię, nastrój tworzy się przede wszystkim przez takie błahe rzeczy. 

Najważniejsza jest dla mnie część druga, a tam m.in. kilka słów od mamy MC, Patricii, oraz cały proces nagraniowy. Polecam, pokazuje naprawdę fantastyczną współpracę między ludźmi z różnych muzycznych środowisk, czyli m.in. James Poyser, Randy Jackson, JD i moja wielka nadzieja - broadwayowski kompozytor Marc Shaiman:



I stało się. Od kiedy pojawił się ten album w sieci, złamałam się i posłuchałam. W sumie 1. album świąteczny zakupiłam w wakacje kiedyś tam heh, ale teraz... wystarczyło 10 minut podczas jazdy do pracy by poczuć klimat świąteczny. Niesamowity krążek. Momentami lepszy, tak LEPSZY, niż pierwszy album. Dlaczego? Jest mniej wokalnie rozdmuchany, czyli mam to co chcę posłuchać w święta - spokojny, klimatyczny wokal, a w tle cudowne smyczki, fortepian. Jest bardziej wysublimowany.

Najlepsze kompozycje? Ciężko mi wybrać. Zdecydowanie nagrania wyprodukowane wspólnie z Marc'iem Shaimanem. Wspaniałe. Z orkiestrą, przypominają stare czasy, kiedy Mariah nagrywała z Walterem Afanasieffem. Poniżej Christmas Time Is In the Air Again:



Wiem, że niektórzy z Was pewnie nie lubią tego bardzo stonowanego wokalu Mariah, ale dla mnie, brzmi on tutaj idealnie. Lekko chropowaty, doskonale wpasował się w muzyczne tło. A na koniec i tak słyszymy głos w całej okazałości. Kolejnym moim faworytem jest ulubiony utwór większości fanów, z tego co zauważyłam, czyli One Child (znowu Marc Shaiman):



I jak tu nie czuć świąt? Piosenka kojarzy mi się z moim ulubionym kawałkiem z poprzedniego świątecznego albumu MC, czyli Jesus Born On This Day. Piosenkę One Child napisała Mariah wspólnie z  Marc'iem Shaimanem - well done! Na miejscu trzecim znajdzie się chyba utwór, który właściwie mógłby spokojnie znaleźć się na drugiej pozycji za sam wstęp. A mam na myśli, O Little Town of Bethlehem / Little Drummer Boy:



Tak mi się podoba ten bębenek na początku i w refrenie. Tworzy niesamowity klimat.  Na kolejnej pozycji umieszczam Charlie Brown Christmas (Christmas Time Is Here) - bardzo krótkie, ale lekko jazzujące - czyli to o czym marzyłam sobie tam kiedyś... właśnie o takich leniwych utworach, które wprowadzają cię w błogi nastrój. I tak jest tutaj. 



A na sam koniec, duet, na który wielu fanów czekało latami, czyli Mariah ze swoja mamą w Come All Ye Faithful / Hallelujah Chorus:



Operowy głos Patricii Carey robi wrażenie i choć nie pasuje mi tutaj idealnie w tej kompozycji, to sam duet uważam za pozytywną i udaną współpracę. Tradycyjne wykonanie i piosenka najbardziej przypominająca mi pierwszy świąteczny album - czyli głos, głos, głos...
Jak oceniam album? Jeśli ktoś by mi kazał gwiazdki dawać, to dałabym pewnie 4.5 gwiazdki - jest idealnie, a ja jestem sceptykiem, więc połowę gwiazdki zachowałam na kolejne albumy MC. Tak jak wspomniałam album Merry Christmas II You oficjalnie dostępny od 12 listopada (również w polskiej cenie). Mariah w tym tygodniu zadebiutowała na 4 miejscu Billboard 200, sprzedając 55 tys. krążków, co jest dla niej sukcesem zważając na to, że mamy dopiero listopad, a jej pierwszy krążek osiągnął o wiele niższy wynik i miejsce, a jak skończył przecież wiemy dobrze...

Również dobre wiadomości dla fanów MC, którzy chcieliby zobaczyć film z Mariah, czyli Precious. Osławiony obraz, w którym Mariah przeszła ogromną przemianę wizualną i zdobyła bardzo dobre recenzję za swoją rolę, w Polsce już teraz. I jak zwykle mamy popis tłumacza, czyli zamiast pozostać przy oryginalnym tytule, dostaliśmy nasze wspaniałe przełożenie na język polski... Hej, Skarbie. Czy to jakiś żart? Chcieli się wysilić i stworzyć analogiczny tytuł do Cześć Tereska?!?! Nie zrażajcie się zatem tytułem. Sama od dawna miałam zobaczyć ten film. W postaci plikowej jest u mnie na komputerze od dawna, ale... nigdy nie miałam odwagi i sił by w tamtym okresie mojego życia zobaczyć ten dość ciężki obraz. Tym razem jednak wybiorę się do kina, bo na pewno warto. Choć trudno jest oglądać takie życiowe tematy. Zobaczymy, zjemy popcorn, popijemy colą i pójdziemy do domu, zaśniemy w ciepłym łóżku i na tym koniec. A przecież często takie rzeczy to nie film, a życie wielu osób, dzieci.. Ech. No to tak, od wspaniałego świątecznego nastroju, po zdanie sobie sprawy, że w życiu Boże Narodzenie nie zdarza się codziennie. 

Dla tych, którzy nie widzieli. Zwiastun do filmu Precious:


I tyle.

Na Marginesie: Najgoroszy kawałek z Merry Christmas II You - zdecydowanie Auld Lang Syne – The New Year’s Anthem! Ugh! Okropność. Przypomina mi się jak Whitney przerobiła A Song For You na swoim ostatnim albumie - podobne odczucia. A kocham te piosenki w oryginalnej formie, a wykonanie Whitney (na żywo) w ogóle uważam za jeden z najlepszych występów jakie widziałam. No nic, nie może być idealnie. Taki mały zgrzyt dla mnie na sam koniec:)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz coś od siebie.

Related Posts with Thumbnails