
Nie wiem czy to nieprzespana noc czy może zbyt duża ilość country podobnej muzyki podczas uroczystości rozdania nagród Grammy przyczyniła się do napisania tego posta trochę później niż zazwyczaj. W każdym razie, ceremonia była nudna, monotonna i tylko niektóre występy na kilka minut ożywiały atmosferę. Nie wspomnę o moim (i pewnej zacnej osoby) rozczarowaniu i rozgoryczeniu, kiedy po 2 godzinach obserwowania niesamowicie nudnej relacji z czerwonego dywanu okazało się, że ta stacja ma TYLKO relacje z tej części rozdania nagród Grammy, a sama uroczystość musiałam zobaczyć już w internecie. Dobre jednak i to!
Zacznijmy od występów. Przede wszystkim sama ceremonia wyglądała dość skromnie w porównaniu do poprzednich, może i kryzys dopadł organizatorów. Trudno mi osobiście wyłonić najlepszych wykonawców podczas tej nocy. Zdecydowanie pojawienie się Coldplay na scenie pobudziło nieco publikę jak i mnie przed komputerem. Chris najpierw wykonał Lost w towarzystwie zaskakującego? gościa by później wskoczyć na scenę do swoich kumpli i zaśpiewać wspólnie Viva La Vida. Poniżej filmik:
Muszę przyznać, że wersja akustyczna i te niesamowite klawisze, na których grał Chris plus wejście Jay-Z stworzyło niepowtarzalny klimat. Inaczej się to ogląda teraz, kiedy cały występ jest wyjęty z ceremonii, ale kiedy wczoraj Coldplay zagrali, to było coś niezapomnianego. Poza tym Lost, to wspaniały utwór. I brawa dla Jay-Z za wgranie się w całą melodię i muszę przyznać, że wolę taką wersję z nim (akustyczną) niż singlową. Coldplay zgarnęło kilka nagród, m.in. za piosenkę roku czy najlepszy album rockowy, co oczywiście rozbawiło chłopaków.
I za to ich lubię. Totalny dystans do siebie i nagród, które są im przyznawane. Ci ludzie po prostu chcą grać swoją muzykę, a doczytuje się różnorakich ideologii, które są doczepiane ich albumom czy fanom. Po co? Lepiej posłuchajmy jak grają.
Kolejny występ, który mnie OGROMNIE wzruszył, to oczywiście Jennifer Hudson, która zaśpiewała You Pulled Me Through.
Pięknie wyglądała i choć głos kilka razy załamał się jej ze wzruszenia, to pomimo wszystko nadal brzmiała nieziemsko. Cały wydźwięk tej piosenki, słowa, które śpiewała zrobiły też swoje i dlatego myślę, że nie ja jedna wzruszyłam się ludzko przy tym wszystkim. A jeszcze bardziej mnie poruszyły jej podziękowania za najlepszy album R&B. I jak można się przyczepić, że nagrodę dostała za przysłowiowe otarcie łez, tak widać było, że i ona tego się nie spodziewała. Spójrzcie też na Whitney Houston, która wręczała nagrodę...
Moje pierwsze pytanie a propos Whitney było - A ona co brała/piła? Nie powinna w takim stanie się pokazywać, zwłaszcza kilka dni po jej powrocie na scenie. Mam nadzieję, że się mylę i ona po prostu... taka jest, ale zauważyłam, że nie tylko ja miałam takie odczucia.
A na ten występ czekałam dość długo. Nie ma do tej piosenki teledysku, bo panowie mieli różne koncepcje i plany i nie mogli się zgrać w czasie, ale jest występ na Grammy. Na dodatek ściągnięto w mocno zaawansowanej ciąży - M.I.A., która oryginalnie została przecież jedynie wsamplowana w ten utwór. Przed Wami Swagga Like Us w wykonaniu Kanye, Jay-Z, Lil Wayne'a, T.I. oraz M.I.A.
M.I.A. wyglądała tak jak zawsze wygląda, więc nie spodziewałam się nie wiem jakiego stroju. Przeciwnie, kobieta mnie rozbawiła zwłaszcza jak była nominowana do Grammy za piosenkę roku i pokazali ją na 5 sekund przy zapowiedziach, a ona grzecznie na tyłach sceny siedziała sobie w foteliku. I co jak co, ale M.I.A. ma energie by w takim stanie się pokazać. Nie mam wątpliwości, że bez niej ten występ nie byłby tak dobry. Najlepiej zaprezentował się Jay-Z, widać jednak klasę i siłę artysty, znacznie bardziej go wolę w takich energetycznych utworach. Później Kanye też dał popis, bo ma charyzmę, a tym samym liryczne braki umykają mojej uwadze. Zauważcie, że cała sala wstała ze swoich miejsc, a nawet tam chyba zobaczyłam jak Chris Martin buja się w takt muzyki:) Wystąpienie ogólnie było bardzo dobre, ale wizualnie może spodziewałam się czegoś więcej, choć nadal na tle innych wykonawców chłopaki i jedna bardzo fajna kobietka dali radę. Jednak Stronger to nie było.
Lil Wayne zgarnął nagrodę za najlepszym album rap, tym samym wygrał z Jay-Z, T.I., Nasem czy Lupe Fiasco. Co ciekawsze Lil Wayne dostał Grammy za najlepszą piosenkę rap - Lollipop i tym samym wygrał ze Swagga Like Us. Nie cierpię Lollipop, wybaczcie. Lil Wayne wystąpił również z Robinem Thicke i zaśpiewali wspólnie Tie My Hands:
Lil Wayne zgarnął nagrodę za najlepszym album rap, tym samym wygrał z Jay-Z, T.I., Nasem czy Lupe Fiasco. Co ciekawsze Lil Wayne dostał Grammy za najlepszą piosenkę rap - Lollipop i tym samym wygrał ze Swagga Like Us. Nie cierpię Lollipop, wybaczcie. Lil Wayne wystąpił również z Robinem Thicke i zaśpiewali wspólnie Tie My Hands:
Piosenka była dla miasta Nowy Orlean i dlatego gościnnie wystąpili muzycy stamtąd, w tym sam Terence Blanchard i Allan Toussiant na klawiszach. Trzeba przyznać, że to dodało specyficznego smaczku temu występowi. Brawa. Sam Robin mnie nie zachwycił, ale to dlatego, że go tam było mało w tej piosence... Dla mnie za mało.
Wystąpił także Justin Timberlake z T.I. Wykonali Dead And Gone.
Dla mnie praktycznie każda piosenka, gdzie wplatają smyczki jest zachwycająca i tak też tutaj było. Nie jestem fanem wokalu T.I., po prostu nie lubię za bardzo barwy jego głosu, ale Justin i orkiestra - wyśmienicie.
Zaskoczył mnie występ Kanye z Estelle, a może raczej Estelle z Kanye, bo się go kompletnie nie spodziewałam. Oczywiście poleciał słynny American Boy:
Kanye dobrze, Estelle gorzej. I chyba Estellka śpiewała z pół playbacku, bo refren leciał z taśmy z tego, co się zorientowałam. Ten utwór został nagrodzony Grammy za najlepszą współpracę rap/śpiew (czyli dla artystów, którzy zazwyczaj ze sobą nie występują). Tym samym nie dostał John Legend i Andre za Green Light. No dobrze, dobrze...
Zachwycającym i zaskakującym występem okazał się też ten poniższy z Jamie Foxxem, Ne-Yo i Four Tops (tylko jeden wokalista z oryginalnego składu niestety).
Powiało... energią! Ludzie co się dzieje w muzyce, że taki występ jest jak powiew świeżego powietrza! A tak poza tym wczoraj ten zespół dostał swoją pierwszą nagrodę Grammy. Za całokształt twórczości. Nie to by było w tym coś dziwnego, nie, wcale.
Wczoraj wystąpili rownież Boyz II Men (te wokale). Wspomogli Al'a Green'a i Justina T. i Keith'a Urban'a w piosence Let's Stay Together.
Wyobraźcie sobie, że można przeoczyć w tym występie chłopaków z Boyz II Men. I tak też się stało, wielka szkoda, że mało ich widać i słychać. I jak oni mogli robić tylko chórki, nie mam pojęcia! Dodam jeszcze, że zaśpiewali oni w ostateczności, ze względu na brak Chrisa Browna i Rihanny. Ech, te Grammy...
A właśnie Ech te Grammy - jak mogli dać Jonas Brothers czy jak im tam ze Steviem!?! Wytłumaczcie mi to proszę. Zazwyczaj powstrzymuję się od negatywnych komentarzy, ale dla to było niemiłe zaskoczenie, że takie dzieciaki mają taką promocję podczas takiej uroczystości, kiedy Jazmine Sullivan czy Leona czy John Legend nie śpiewają. Kpina i tyle. Pod tym linkiem znajduje się ten występ. Oceńcie sami. Na koniec - zniszczyli moją drugą ulubioną piosenkę Steviego - Superstition. Koszmary będę mieć przez całe życie, a dzisiejsza migrena, która nie pozwoliła mi napisać o tym z samego rana, to PEWNIE ich zasługa. A tak, w końcu wyrzuciłam ten ból z siebie, phi.
A na koniec podsumujmy, kto został jak to się pięknie mówi - okradziony - ze statuetek. Jazmine Sullivan wyszła z niczym (5 nominacji, what a shame), Adele wygrała w kategorii najlepszy nowy artysta oraz najlepsze wykonanie pop za Chasing Pavements. Nagrodę dostały za to Mary J. Blige (najelpszy współczesny album R&B - Growing Pains) oraz Alicia Keys (najlepsze kobiece wykonanie R&B za Superwoman). Tak w ogóle można się pogubić w tych wszystkich nominacjach, ale mój John Legend dostał również nagrodę za piosenkę z Al Green'em. Chrisette Michele również coś otrzymała. I Leona Lewis nic nie otrzymała... Jeśli jesteście ciekawi bardziej szczegółowych informacji, to zapraszam na stronę oficjalną nagród Grammy.
Grammy straciło na swojej wartości już dawno temu. Ostatnio ku mojemu zdziwieniu dowiedziałam się, że taka Sade ma tylko trzy statuetki, to mówi samo za siebie. Warto jednak czasem przesiedzieć te kilka godzin by obejrzeć sobie niektóre występy. W tym roku nie było jednak nic powalającego, ale to chyba co roku mam takie wrażenie...
Wokół Grammy odbywały się różne inne tragiczne sprawy i daleka będę od naśmiewania się z ludzkiego nieszczęścia czy ironizowania w tej sprawie. W końcu to też ludzie i choć wielkim fanem Rihanny (cała historia związana z jej chłopakiem Chrisem Brownem) nie jestem, tak samo jak Ushera (żona komplikacje po operacji plastycznej, stan stabilny), to życzę im jak najlepiej.
Tyle ode mnie, jeśli chcecie pod tym linkiem jest występ Adele. Dla fanów.
Grammy straciło na swojej wartości już dawno temu. Ostatnio ku mojemu zdziwieniu dowiedziałam się, że taka Sade ma tylko trzy statuetki, to mówi samo za siebie. Warto jednak czasem przesiedzieć te kilka godzin by obejrzeć sobie niektóre występy. W tym roku nie było jednak nic powalającego, ale to chyba co roku mam takie wrażenie...
Wokół Grammy odbywały się różne inne tragiczne sprawy i daleka będę od naśmiewania się z ludzkiego nieszczęścia czy ironizowania w tej sprawie. W końcu to też ludzie i choć wielkim fanem Rihanny (cała historia związana z jej chłopakiem Chrisem Brownem) nie jestem, tak samo jak Ushera (żona komplikacje po operacji plastycznej, stan stabilny), to życzę im jak najlepiej.
Tyle ode mnie, jeśli chcecie pod tym linkiem jest występ Adele. Dla fanów.







Panowie prezentowali się dość dobrze, z paniami to różnie bywało...
Co do Coldplay i "Viva La Vida etc." to tę ideologię muzycy sami do płyty doczepili;) Ale też nie wiem po co:)
OdpowiedzUsuńNiestety ale faktycznie Gramofony to juz teraz powinny sie Cymbalki nazywac. Nie maja tego splendoru, co kiedys i wlasnie podczas wystepu Tych Starych Wyjadaczy najbardziej to sie uwidocznilo! Chociaz Jennifer mnie oczarowala, Coldplay ubostwiam wiec nie umiem byc niezadowolona. No i Jay-Z - klasa broni sie sama! A pani M.I.A. z Ferajna pokazali dystns do tego calego balaganu, co tez bylo na swoj sposob urocze. I Kanye - znow wybaczam Mu, ze gada! ;p
OdpowiedzUsuńDominik - masz po trochę racje;p, ale bardziej mi chodziło o to, że ludzie się czasem nadmiernie czepiają zespołów, które odnoszą wieksze sukcesy niż kiedyś. Na każdym forum ktoś ma coś do powiedzenia o Coldplay, zazwyczaj negatywnego, a ja słucham ich albumu i mi się podoba - od słów po muzyke. Widze tych chłopaków podczas występów i nie razi mnie ich wybujałe ego lub coś podobnego. Oni po prostu grają to co chcą, a że nie brzmią tak alternatywnie jak Radiohead, cóż, każdy ma swoją drogą muzyczną i co lżejsze nie znaczy, że gorsze.
OdpowiedzUsuńCrybaby - masz racje i Cymbałki..heh, no tak, tak, ale pocieszę Cie - są jeszcze FRYDERYKI:))