Człowiek uczy się codziennie. Nigdy nie twierdziłam i nie będę, że moja wiedza muzyczna jest duża, wręcz przeciwnie. Rozmowy z ludźmi, również tak muzycznie uzależnionymi jak ja czy Wy (pewnie), to jest źródło wiedzy, której nie otrzymamy poprzez czytanie codziennie 1000 stron internetowych/bloggów. Nic nie zastąpi kontaktu ludzkiego jeśli chodzi o muzykę, a czasem niestety! brak ludzi, z którymi można muzycznie się zachwycić albo negatywnie zaskoczyć. W ten właśnie sposób moja jedna z milionowych luk muzycznych, które ignorancko pielęgnuje heh, została zapełniona, kiedy to dowiedziałam się, że jeden z moich najbardziej ukochanych utworów od Ms. Keys jest coverem nikogo innego jak Briana McKnighta... Ci pewnie co wiedzieli o tym od dawna, postukają się w głowę, jak ona mogła tego nie wiedzieć... ale cóż, ignorancja nie boli, dopóki ktoś nam jej nie pokaże;)
Zacznijmy od wersji Briana z roku 1992!
Piosenka pochodzi z debiutanckiego albumu tego artysty, zwyczajnie zatytułowanego Brian McKnight, i została napisana przez piosenkarza w całości. Poniżej na pewno znana Wam doskonale i mi wersja A.Keys z Butterflyz, bo bez tego utworu, Never Felt This Way w wykonaniu Alici nie jest pełne...
Jestem tak sprzedana i głęboko zakochana w wersji Ms.Keys, że owszem, subiektywnie i jak na ignoranta w tej materii przystało... bardziej przemawia do mnie, kobiety, jej wersja. A może właśnie, oprócz zasady pierwszeństwa w poznaniu tej piosenki, chodzi też o płeć? Przyznaję bez bicia, że w moim muzycznym świecie rządzą kobiety, a wersje męskich piosenek o rozstaniu, love, itp. bardzo ludzkich odczuciach, przemawiają do mnie mniej.... i nie dlatego, że są gorsze, ale dlatego, że szybciej odczuwam powiązanie emocjonalne z kobiecą wersją nawet tej samej piosenki. Czy to już jakaś dyskryminacja?:) Poprawnie politycznie odpowiem, nie, heh, ale dobrze, że jest Maxwell, John Legend i Marvin Gaye by wiedzieć, że pewne rzeczy owszem są niepodrabialne [Kate Bush vs. Maxwell, Marvin vs. Madonna!].
Podsumowując ten ludzki odruch by wyjść w końcu z mej niemocy pisania poprzez pierdylenie od rzeczy... Wersja Briana jest piękna, Alici również, ale działa u mnie fakt, że Songs In A Minor, kasetę magnetofonową, zryłam do oporu zwłaszcza w tym szlachetnym momencie, kiedy leci ten kawałek/piosenki + Goodbye. Gdyby jednak nie Brian... tego utworu nie było by nam dane usłyszeć, gdzie taka muzyka obecnie? Maxwell czy JLegend nie dadzą radę by zaspokoić potrzeby mej tęsknoty do tego, co było i jak było. A ja mam skryte marzenie, że i mainstreamowa muzyka, cokolwiek to oznacza, powróci i do smutasów. Monica atakuje, Toni również... może?
Mocy pisania i słuchania przybywaj.... sic!
W ramach tej notki, jeśli macie coś godnego polecenia, zawsze przyjmę z radością! :-)
Red1:)
Red1:)

Alicia's "remake" is sublime indeed ... I guess she saw a gap and/or opportunity in making a female version as you kindly explained, or maybe it's a tribute to Brian ... who knows !!
OdpowiedzUsuńIn any case, her version is undoubtedly appealing to a broader audience [especially among our beloved opposite sex :p]
Red1
Thought is the wind, knowledge the sail, and mankind the vessel ** Augustus John Cuthbert Hare (1834 – 1903)
Probably it is more appealing to women, but remember she recorded it when she was basically starting her big career so... who knew back then it will become so recognized? :) I love both of the songs. Imagine the duet... Nice quote and thanks 4 the comment;)
OdpowiedzUsuń