czwartek, 11 listopada 2010

Nina Simone: "Four Women" - trzy perfekcyjne wykonania


Nie wiem czy pamiętacie, ale jakiś czas temu wspominałam o niesamowitym coverze utworu Niny Simone, Four Women, który pochodzi ze ścieżki dźwiękowej najnowszego filmu For Colored Girls. Ostatnio na imprezie Black Girls Rock, utwór wyśpiewała inna czwórka piosenkarek, a dzięki tej stronie odkryłam jeszcze inne wykonanie tej samej piosenki. Zamieszane? Ach, zobaczcie i posłuchajcie sami. Warto!

Zacznijmy może do soundtrackowej wersji, czyli Nina Simone, Simone (córka), Laura Izibor, Ledisi:



I właśnie ta wersja od razu mi się spodobała. Nie wiem jak by brzmiały na żywo, ale podejrzewam, że także idealnie. Piosenka - szczera do bólu, autentyczna.... gdzie się podziała taka muzyka, z przekazem, która nas wbija w wygodny fotel z mniej wygodnymi dla nas myślami? 

My skin is black, my arms are long
My hair is woolly, my back is strong
Strong enough to take the pain, inflicted again and again
What do they call me? My name is aunt Sarah
My name is aunt Sarah, aunt Sarah

My skin is yellow, my hair is long
Between two worlds I do belong
But my father was rich and white
He forced my mother late one night
And what do they call me?
My name is Saffronia, my name is Saffronia

My skin is tan, my hair fine
My hips invite you, my mouth like wine
Whose little girl am I? Anyone who has money to buy
What do they call me? My name is Sweet Thing
My name is Sweet Thing

My skin is brown, my manner is tough
I'll kill the first mother I see, my life has been rough
I'm awfully bitter these days, because my parents were slaves
What do they call me? My name is Peaches
 
A teraz kolejne wykonanie, tym razem z koncertu Black Girls Rock. A tam: Marsha Ambrosius, Jill Scott, Kelly Proce, Ledisi:


I tak patrząc na listę artystek, wydawać by się mogło, że będzie to moja ulubiona wersja... kocham, kocham Jill Scott, Kelly Price! czy Ledisi. A jednak... nadal numerem jeden jest wykonanie poprzednie, choć w 1. i 2. wersji Ledisi... powalająca.  A na samo koniec, ostatni występ. Tym razem w okrojonej wersji czterech kobiet, mamy trzy, ale za to jakie! Simone, Lizz Wright i Dianne Reeves:



Posłuchajcie... jak z wokalem wchodzi Lizz Wright - zamarłam. Przeszywający wokal.  Podoba mi się ta mroczniejsza, jazzująca wersja, bardziej. Najbardziej. Żałuję, że w wersji ze ścieżki dźwiękowej nie umieszczono Lizz Wright - idealnie pasuje.

Dalej majaczę pod nosem, gdzie taka muzyka? Choć pewnie i w tamtych czasach mieli takiego Justina B. i w ogóle. Nie ma co narzekać, starość nie radość, a pamięć słabsza, heh.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz coś od siebie.

Related Posts with Thumbnails